środa, 9 listopada 2016

Gołąbki 

Taką miałam ochotę na gołąbki...Nie umieściłam ich w jadłospisie na ten tydzień,więc miałam dwa wyjścia:
-nie jeść gołąbków w tym tygodniu
-zrobić je jak najtańszym kosztem
Wybrałam wyjście drugie.

Potrzebujemy:
-dużej kapusty białej(ogromnaaaaaa-1,99 za sztukę)
-1/2 kg mięsa mielonego
--szklanka pęczaku
-1/2 kg mięsa z zamrażalnika(resztki rosołowe,mrożone resztki wędlin-wszystko zmielone)
-1/2 kg pieczarek
-2,3 cebule

Pęczak gotujemy w 3  szklankach wody,cebulę i pieczarki smażymy.Mieszamy wszystko z surowym mięsem i resztkami mięsnymi i doprawiamy do smaku.
Liście kapuściane sparzamy we wrzątku i zawijamy w nie nasz farsz.Na spód garnka wylewamy trochę oleju i wykładamy liśćmi kapusty,na to układamy gołąbki,na samą górę znów kładziemy liście kapusty i zalewamy osoloną wodą.Gotujemy do miękkości.

Zostało mi sporo kapusty,więc dziś będę ją kisić:)Tak się złożyło,że cały zapas kiszonej kilka dni temu włożyłam do bigosu,więc trzeba uzupełnić braki:)

piątek, 30 września 2016

Kilka słów o przetworach...

Dlaczego robię,skoro właściwie wszystko można kupić?Po co tracę czas,pieniądze,energię?Nic nie tracę,wszystko zyskuję.Nie będę się rozpisywać o wartościach odżywczych domowych przetworów,bo o tym wie każdy.
Robię przetwory żeby oszczędzić.W sezonie owoce i warzywa są bardzo tanie,jeśli kupimy większą ilość pewnie uda nam się uzyskać rabat.Zimą wyciągamy słoik z sałatką i mamy do obiadu,owoce możemy użyć do ciasta,sok do picia zamiast słodkich napojów ze sklepu.Za ułamek ceny,którą musielibyśmy zapłacić w sklepie za produkt dużo gorszej jakości.
Robię przetwory z lenistwa:)Tak,z lenistwa.Kupujemy dużą ilość warzyw,"zaprzęgam" dzieci i męża do pomocy i bardzo szybko i sprawnie nam to idzie.Gdy pracujemy wszyscy szybko widać efekty i nikt nie zdąży się znudzić.A zimą nie muszę kroić,mieszać,doprawiać.Otwieram słoik i gotowe.
Robię przetwory z miłości.Kocham to robić i kocham swoją rodzinę-wiem co im daję do jedzenia,wiem,że dbam o nasze zdrowie,wiem,że będzie im smakować.Spędzam z nimi czas przy tej pracy,opowiadają o sobie,słuchają co ja chcę im powiedzieć.Uczą się pracy,uczą się pomagać i tworzą wspomnienia-pełne zapachów,smaków i kolorów.Być może za kilkanaście lat będą swoim dzieciom opowiadać o rodzicach tak,jak ja opowiadam teraz.No i dzięki temu mogą spędzić czas z tatą,którego ciągle mają za mało,bo tata dużo pracuje.
A co robię obecnie?Dostałam pigwowca,cudnie pachnie,wspaniale smakuje.Krojenie i czyszczenie z gniazd to koszmar,bo pigwowiec jest bardzo twardy.

Oczyszczone owoce zasypałam cukrem i odstawiłam na dwa dni do lodówki,co jakiś czas mieszałam.Dziś wstawiłam do gotowania i...zapomniałam.Gdy sobie przypomniałam i z obłędem w oczach pobiegłam do kuchni- z soku zrobił się syrop:)
Smak-ambrozja:)Słodko-kwaśny,aromatyczny,cudowny.Nie wiem czy pozostały tam jakiekolwiek witaminy,ale jako przysmak fantastyczne!

Pigwowca można przechowywać w lodówce i wtedy nie trzeba pasteryzowac.Jeśli robimy większą ilość-pasteryzujemy ok 15 minut od zagotowania wody.
Polecam do herbaty z cytryną:)




środa, 14 września 2016

To był bardzo ciężki rok.Za nami wiele trudnych decyzji,dużo zmian,sporo niewiadomych.Powoli wszystko wraca do normy i wygląda na to,że to były słuszne decyzje i pozytywne zmiany.
Sporo się nauczyłam przez ten rok.Widzę jak wiele udało się nam osiągnąć dzięki oszczędnemu życiu,jak zmienił się nasz sposób myślenia,o ile jest nam teraz łatwiej.Udało nam się spłacić nasz największy dług,dzięki czemu jesteśmy 400zł do przodu miesięcznie.Do pełnej wolności jeszcze daleko-w najgorszym przypadku 1,5 roku,ale widzimy światełko w tunelu:)
Wrzesień,jak co roku,jest finansowo ciężki.Córka jest w 6 klasie,więc nie mamy darmowych podręczników a pakiet nowych z ćwiczeniami to prawie 600 złotych.Straszne.Tym bardziej,że dzieci rok młodsze podręczniki dostaną,więc po młodej nie będzie można sprzedać.Wiedziałam,że książki będą sporym problemem dla budżetu domowego i od jakiegoś czasu odkładałam pieniądze,ale przyznam,że nie spodziewałam się AŻ takiej sumy.Więc to co się udało dostać(niewiele)kupiliśmy w skupach książek używanych.Na szczęście w tym wieku już nie liczy się licencyjny nadruk na kredkach:)
Do kosztów książek dochodzą jeszcze inne koszty: ubezpieczenie,komitet,rada rodziców,papier do sprawdzianów,szczoteczki.No i koszty w przedszkolu Młodego:książki,materiały,rada rodziców,opłaty.Naprawdę trzeba mieć sporo pieniędzy,żeby to wszystko ogarnąć.
Większość już opłaciłam,to,na co nie starczyło pieniędzy,przeniosłam na październik(uwzględniając w budżecie).
Największym moim sukcesem ostatniego roku jest to,że nauczyłam się mówić o pieniądzach.Przekonałam się że ludzie są życzliwi i wiele ułatwiają,kiedy wiedzą jaka jest nasza sytuacja finansowa.Wtedy razem szukamy najlepszego rozwiązania.Dzięki tym rozmowom dowiedziałam się jak odzyskać pieniądze z ubezpieczenia kredytu(prawie 500zł),że ledwie,ale jednak mieścimy się w kryterium dochodowym i dzięki temu dzieciaki dostały darmowe obiady w swoich placówkach(razem prawie 200zł).
Otworzyłam się na ludzi.Tak jest lepiej,łatwiej.Wiem,że ja mogę komuś pomóc-oddając młodej mamie wózek po dziecku dostałam prawie 10 kilo śliwek węgierek w podziękowaniu.Obie byłyśmy bardzo zadowolone:)Po rozmowie ze znajomym dowiedziałam się że jego sąsiad odda jabłka za uprzątnięcie.Dopadła go klęska urodzaju a nie może się schylać ze względu na kręgosłup.W zaprzyjaźnionym warzywniaku w poniedziałek po południu(we wtorek jest dostawa) mogę kupić warzywa i owoce za 30% ceny.Mogę mnożyć przykłady.Trzeba tylko rozmawiać:)
Zmieniłam również sposób odżywiania rodziny,ale to temat na osobny post.
Mam szczera nadzieję,że będę teraz częściej tu zaglądać.Jestem na etapie pakowania do słoików wszystkiego co się da,więc może podzielę się  swoimi ulubionymi przepisami:)
Wspaniałego dnia Wam życzę:)